W komiksach najbardziej lubię dualizm.
To niewiarygodne współgranie tekstu z obrazem. Napisać wciągający tekst, narysować rozwalające oczy plansze – to cholernie trudne zadanie samo w sobie. Musisz być pieprzonym artystą, żeby dać radę. Ale połączyć to do kupy, sprawić, że jedno z drugim współgra – no tu trzeba mieć ten boski pierwiastek. Musisz być pieprzonym artystą i geniuszem w dodatku!
Albo po prostu znać się na swojej robocie.
Lubię komiksy autorskie, cenię ludzi, którzy mają coś do powiedzenia w komiksie i jeszcze sami potrafią to przekazać. Ale niektóre rzeczy wychodzą jeszcze lepiej jak się za nie biorą dwie osobowości. Lennon & McCartney.
Ed Brubaker & Sean Phillips może nie są Lennonem i McCartneyem komiksu, ale wiedzą co znaczy dobra komiksowa robota. Najlepszy przykład? „Sleeper. Season One”.
Tytułowym „Śpiochem” jest Holden Carver – podwójny agent (tak – taki dualizm też lubię), który został wplątany w śmiertelną grę. Jego zwierzchnik – John Lynch najpierw sfingował rzekomą zdradę Carvera i przejście do wrogiego obozu a następnie wziął i zapadł w śpiączkę.
Nieźle.
Jedyna osoba, która wie, po czyjej naprawdę jesteś stronie śpi sobie (drugi „śpioch”?) i zaraz umrze, a ty bracie musisz siedzieć w jaskini lwa i piąć się powoli po szczeblach hierarchii by wreszcie zostać tegoż lwa prawą przednią łapą. Nie dość, że musisz uważać na tych złych, to i ci dobrzy wcale nie są po twojej stronie. O samym lwie za dużo nie wiemy. Ma na imię Tao i pociąga za sznurki na całym świecie. Wszędzie ma ludzi i na wszystko wpływ. Nieograniczone środki i nieograniczone możliwości.
Nasz bohater też nie jest obszczymurkiem. To maszynka do zabijania, ale na dodatek cholernie inteligentna i szybko myśląca. Tu nie ma czasu na rekonesans, planowanie. Akcja, likwidacja, ucieczka, mylenie tropów. No i oczywiście nieustanne rozpracowywanie „organizacji”. Oczywiście coś się musi spieprzyć, robi się gorąco i Tao nabiera podejrzeń. Ktoś podejmuje próbę „wycofania” Carvera. Czy to przyjaciel, czy pułapka? No i podstawowe pytanie kto tu jest tak naprawdę „tym dobrym”?
No dobra, muszę dodać, że śpioszek ma jeszcze jakąś tam super-moc, że nie czuje bólu a zadawany mu ból przerabia na jakieś gówniane porażenia na zasadzie sprzężenia zwrotnego czy coś takiego. OK. i jeszcze healing factor.
W sumie supermoce są przydatne, ale nieinwazyjne w tym znaczeniu, że podczas lektury nie czuje się, że to jest komiks superbohaterski. Bo nie jest. To po prostu historia szpiegowska najwyższej klasy, sensacja z domieszką teorii spiskowych. Po prostu profesor miodek. Czytasz pierwsze pięć-dziesięć stron z nastawieniem „a zobaczymy czy dobre” i jest dobre, cholernie dobre. Wsiąkasz do ostatniej strony. A po lekturze od razu kupujesz drugiego trejda.
Brubaker umie pisać, bez wątpienia. A Phillips umie to narysować. Skubany, ma moc w łapie i robi niesamowite, bardzo dobrze przemyślane plansze.
Już samo rozplanowanie kadrów na stronie buduje właściwy klimat, a to co w ramkach po prostu dopełnia dzieła. Dualizm. Wszystko na miejscu, wszystko gra.
Już samo rozplanowanie kadrów na stronie buduje właściwy klimat, a to co w ramkach po prostu dopełnia dzieła. Dualizm. Wszystko na miejscu, wszystko gra.
Ten komiks mógłby być lepszy tylko w jednym wypadku.
Gdyby go zrobili Bendis i Maleev.
Bo to oni są Lennonem i McCartneyem komiksu.
A Brubaker i Phillips to Jagger i Richards:D
OdpowiedzUsuńMuszę Sleeper'a sprawdzić - podobnie jak Incognito zresztą, bo po Criminal już wiem, czemu zawsze wolałem Stonesów od Beatlesów!
Ja akurat zawsze bardziej wolałem Beatlesów. Choć z wiekiem zaczynam i Stonesów doceniać.
OdpowiedzUsuńA Sleeper niektóre momenty ma lepsze niż Criminal.