poniedziałek, października 11, 2010

#3 - Funky Forever



Funky Koval wrócił.
Super. Who cares?
Mam wrażenie, że nikt.

Serio, ikona polskiej popkultury – superbohater schyłku PRL i początku III RP, po latach oczekiwań tysięcy (?) fanów znów wkracza do akcji!
W Hollywood powstaje (?) blockbuster – współczesna odpowiedź na Star Wars z gwiazdorem Matthew Mcjakośtam w roli głównej, Mistrz Polch znów z ołówkiem w ręku!
A tu cisza…

Jestem zawiedziony.
Jak ginął Superman – w TVP powiedzieli, jak odstrzelili Kapitana Amerykę – Onet napisał.
A tu wraca z przedwczesnej emerytury nasz rodzimy heros i co?
Może się mylę, ale przed takim wydarzeniem to cały cybersferyczny hajp powinien być rozhajpowany na maksa.

Zajawki, teasery, trailery, gale, spotkania, wywiady, wystawy, czapeczki, chorągiewki, kubeczki i co-tam-dusza-zapragnie-i-wymyśli.

Nic takiego się nie stało.

No dobra, to może chociaż Nowa Fantastyka jakoś zaakcentuje wielki come back?

Były okolicznościowe artykuły, konkurs na opowiadanie, były zapowiedzi, że „już za dwa miesiące Funky wraca”, ale strasznie to nijakie i raczej tak z przymusu, że „coś być musi”, niż z przemyślanej strategii. Nawet redaktorowi naczelnemu nie chciało się wspomnieć o nowym komiksie z Kovalem. Smutny ten powrót.
Dobrze, że chociaż Tomasz Kołodziejczak popełnił okolicznościowy artykuł.

Muszę przyznać, że nijaka reklama doskonale wpisuje się w nijakość reklamowanego dzieła. Ale nie uprzedzajmy faktów.  

Nowa Fantastyka nr 10 (337) / 2010.
Na okładce potworny potworek reklamujący „Czaropis – pierwszy tom oryginalnego cyklu fantasy” (czyż one wszystkie nie są oryginalne?).
Do tego hasło „Drużyna – reportaż z planu”. Nie wiem co za Drużyna (pierścienia? Remake robią?).

Czy hasłem przewodnim tego numeru NF nie powinno być:

FUNKY KOVAL WRÓCIŁ!!!


Dlaczego rysunek Kovala ściskającego seksowną Brendę nie trafił na okładkę? Ktoś mi to może wyjaśnić?


Ale oto jest i nasz bohater – gdzieś tam w prawym górnym rogu wciśnięty, trudno go dostrzec przez szybkę kiosku. Gdyby to Superman wracał z emerytury okładka krzyczałaby „Big S is BACK!!!!” a wielkie logo czy rysunek hipnotyzowałby i zmuszały do kupna!

Mnie – kolesia, który Nowej Fantastyki nie czytał z 10 lat, ale jest zainteresowany powrotem Kovala, ma zachęcić jakiś szaroniebieski brzydal w habicie. WTF???
Jakbym nie wiedział z serwisów internetowych, że Funky wraca w październiku, to bym NF nawet nie szukał, nawet bym o niej nie myślał!

Nie ma siły, że przypadkowy czytelnik (stary, pięćdziesięcioletni fan FK) dostrzeże powrót bohatera sprzed lat.

No właśnie – wracamy do internetu i serwisów. Krótkie, suche info, że FK (nie mylić z Fantasy Komiks) wraca. Nic więcej.

Dopiero ja musiałem bloga założyć, żeby komukolwiek chciało się coś więcej w tym temacie napisać.

A przepraszam, Forum Gildii jeszcze żyje (pozdrawiam!), więc tam rozmowa rozgrzana do czerwoności. Pięć czy sześć osób dyskutuje (jednej się nowy FK nie podoba, jednej podoba bardzo, pozostali „umiarkowanie optymistyczni”).

Jaki bohater, taki powrót – parafrazując klasyka.

Problem w tym, że Funky to był kawał dobrego komiksu 20-25 lat temu i nawet jeśli nie był ikoną ówczesnej popkultury, to miał duże szanse być.
Niestety, niewiele z tego zostało.

Co mam do zarzucenia czterostronicowej historii „Strzały na Green Point”?
Właściwie wszystko.
Scenariuszowy chaos, szarpane zdania, dialogi niedobre, bardzo niedobre.

Rysunek?

Oglądając nowe plansze miałem wrażenie, że to nie Bogusław Polch trzymał ołówek, a jakiś nieznany z nazwiska imitator robiący na zlecenie. Musiało to być zlecenie bardzo pilne, na wczoraj. Gdyby te cztery plansze zostały opublikowane, powiedzmy – pół roku czy rok po „Wbrew sobie”, można by powiedzieć, że rysownik chwilowo obniżył loty. Ale teraz? Po tylu latach? Co to ma być? Siedem prostokątów jako baza kosmiczna? Przezroczysty prostokąt jako videofon? Koleś z odczepioną ręką, która leży sobie na jakimś pulpicie i sama obsługuje mapę? Gdzie są tła??? Gdzie drugi plan?? Jakiś szczegół oprócz prostokątów?

Na koniec jest i cliffhanger w postaci nadjeżdżającego pociągu. Da Dat Da Dat DADATT.


Chyba wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu ten "nowy" Funky to tak naprawdę nigdy nie publikowane historie, które powstały na długo PRZED "Bez oddechu", gdy jeszcze Autorzy "ćwiczyli warsztat". Teraz te plansze wyjęto z szuflady i proszę bardzo!
Innego racjonalnego wytłumaczenia nie widzę.

Żeby nie było tak pesymistycznie, to znalazły się w tym numerze NF dwa całkiem zgrabne rysuneczki.

Jeden Nikodema Cabały a drugi Rafała Szłapy.


Welcome back, Funky!
Obyś przeżył spotkanie z teraźniejszością...



Okładka pochodzi z magazynu Nowa Fantastyka nr 10 (337) / 2010, wyd.: Prószyński Media sp. z o.o.

2 komentarze:

  1. Zabolało!. Nie, nie Twój opis powrotu Funky`ego, ale ów powrót we własnej osobie. Podpisałbym się właściwie pod wszystkimi spostrzeżeniami z wyjątkiem „Jaki bohater, taki powrót". To jednak jest potencjalnie „znakomity towar” niewykorzystany dawniej i jak widać zmarnowany dzisiaj. Przywołam moje ulubione porównanie Funky`ego i Sędziego Dredda - tzn. porównania nie ma a mogłoby być.
    Można by ulepić to uniwersum na obraz 2000AD i grzecznie poprosić B. Polcha, aby zadowolił się tantiemami. Potem zmajstrować machinę komiksową produkującą FK w każdej postaci (albumy, magazyn, koszulki, kubeczki i... Pierdółeczki), w wykonaniu różnych autorów, rozbudowując (bez wielkiego wysiłku) postacie z tła i skojarzeń. Mielibyśmy rodzimy, rasowy mainstream SF ciągnący jak lokomotywa z ostatniego kadru nowych przygód resztę "ryneczku"... Tylko wagony doczepiać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Andrzeju, nie mogę zgodzić się bardziej z tym, co piszesz. Boli mnie ten powrót. Długo czekaliśmy i mogło być to wielkie wydarzenie. Nie twierdzę, że zaraz w każdym McDonald's miały być figurki FK - ale potencjał postaci jest mocno niewykorzystany. Szkoda. Ale będę kupował NF dalej, mimo rozczarowania na początku. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń